|
Wprowadzenie
BioDerms była sztucznie wyhodowaną rasą która została lekkomyślnie stworzona przez ludzi. Ludzie stworzyli ich aby walczyli i pracowali dla nich. Lecz rasa przez pewien incydent uciekła i wydostała się z laboratorium. Poszukiwania trwały dzień i noc jednak ludzie ich nie znaleźli. Naukowcy zakładali że nie przeżyją na wolności w tak srogich warunkach. Lecz tak się nie stało...BioDerms rozmnożyły się i po kilkunastu latach zaatakowały ludzkość.
Wojownicze szczepy Blood Eagle, Diamond Sword, Harbingers of Phenix i Star Wolf stanęły do krwawej i zażartej bitwy. Po kilku latach nie przerwanych walk BioDerms udało się opanować większą część galaktyki. W tym były rodzime planety Star Wolf i Blood Engle. Horda mutantów posuwała się wciąż na przód podbijając kolejne planety.
Walka o odzyskanie i utrzymanie tych i pozostałych planet trwa nadal...
Dużo krwi upłynie zanim pokój zapanuje w galaktyce.
Rozdział 1
To był jego pierwszy patrol. Valk leciał shrikiem nie oddalając się od posterunku. Był bardzo zdenerwowany pierwszym samotnym lotem bez instruktor. Zawsze ktoś mógł mu służyć pomocą i poradzić najlepsze rozwiązanie. Nerwowo szarpał za cyngiel przy próbie najmniejszego manewru, pomimo to lot odbywał się spokojnie aż do chwili...
Valk dostrzegł czerwoną diodę migającą na pulpicie, strach zajrzał mu w oczy. Dioda oznaczała obecność BioDerms w pobliżu posterunku. Niezwłocznie przełączył ekran główny na radar i z przerażenia ścisnął mocniej mokry od potu cyngiel. Na radarze widniało dużo czerwonych obiektów które z wielką prędkością zbliżały się do jego myśliwca.
Valka sparaliżował strach, zamiast zawracać był wpatrzony w radar i nie mógł oderwać od niego wzroku. Po paru sekundach jakiś dźwięk przerwał ten szok, był to dźwięk który często słyszał na ćwiczeniach przeciwrakietowych...nagle uświadomił sobie że w jego stronę leci rakieta. Chwycił za radio i próbował skontaktować się z bazą i zdać raport, na marne...radio było zagłuszane przez Wroga. Szarpnął cynglem w lewo starając się zrobić unik, pikanie było coraz głośniejsze, rakieta zbliżała się. Valk ponownie włączył radar, teraz znajdował się w samym zbiorowisku BioDerms, do uderzenia rakiety zostało 4 sekundy. Wiedząc że nie zrobi uniku docisnął dźwignię do końca i przyspieszył aby jak najdalej odlecieć od wroga. Do uderzenia pozostała jedna sekunda, ostatni raz spojrzał na radar i zobaczył że na północy około 3 mile od jego pozycji znajdował się partol Star Wolf – to była jego jedyna szansa. Wcisnął guzik z napisem „Eject” i wyskoczył z myśliwca. Obejrzał się przez ramię i ujrzał jak jego Shrike rozpada się z hukiem na drobne kawałeczki. Używając JetPacka zamortyzował swoje uderzenie o ziemię. Przewrócił i z turlał się z małego pagórka, przed oczami zrobiło mu się ciemno...
Rozdział 2
Gdy otworzył oczy ujrzał błękitne niebo, które wyglądało o wiele piękniej niż kiedykolwiek, i trawa zdawała mu się bardziej zielona. Valk cieszył się że „jeszcze” żył. Nagle jego radar zaczął alarmować o obecności BioDerms. Szybko się podniósł i zaczął biec na północ, tam gdzie mógł znajdować się patrol Star Wolf. Valk zaopatrzony był w Assault (średni) Pancerz który znacznie spowalniał jego bieg.
- Jeszcze trochę Valk, dasz radę, dasz radę – powiedział do siebie i zaczął biec dalej.
Nie wiedział ile czasu leżał nieprzytomny i martwiło go że patrol mógł zmienić swoją pozycje, ale mimo to nie poddawał się, miał nadzieję...nadzieję która jeszcze trzymała go przy życiu.
Nagle usłyszał jakieś szumy w swoim Codecu, pomimo że wytężył słych Valk nie mógł nic zrozumieć. Próbował dać jakikolwiek znak że żyje, aby przysłali posiłki i że w stronę posterunku zmierza Horda BioDerms. Wszystko na próżno, teraz już nie wiedział czy to mutanty zakłócają sygnał, czy to jego Codec, czy może...
Biegł dalej starając się nie myśleć co się działo w bazie. Nagle radar wykrył jakiegoś mutanta w zasięgi ok. 80 metrów. Valk przejrzał swój arsenał, posiadał:
spinofuser i chainguna, nie miał nic poza tym wszystko musiało zostać lub wypaść mu gdy wyskakiwał ze Shrika. Załadował spinofusera i przyczaił się w pobliskich zaroślach. Pierwszy raz zobaczył na własne oczy BioDerma, słyszał wiele opowieści o nich ale nie bardzo w nie wierzył, teraz przekonał się na własne oczy. BioDerm był odrażający, ślina ciekła z pyska niczym wściekłemu psu, a jego zbroja była cała czarno-czerwona od brudu i krwi którą przelał. Wycelował i pociągnął za spust. Niebieski talerz energii poleciał z ogromną prędkością w mutanta. Odmieniec zdążył tylko wydać cichy pisk przerażenia gdy talerz go trafi i rozerwał jego ciało na strzępy. Pancerz był w nienajlepszym stanie ale ekwipunek przetrwał wybuch. Valk powoli podszedł do BioDerma i wyciągnął mu ze stalowego pasa HealthKit i trochę amunicji do chainguna. Natychmiast użył HealthKita na swojej zbroi ponieważ poprzedni wybuch i upadek nie służył jej najlepiej.
Po krótkim odpoczynku ruszył dalej, był przerażony a jednocześnie dumny że pokonał swojego pierwszego wroga. Pot ściekał mu po twarzy i drażnił mu oczy które od tego łzawiły.
Po niedługim biegu dojrzał w oddali jakieś biało-niebieskie postacie. Szybkim ruchem ręki przetarł oczy i w oddali dojrzał patrol składający się z dwóch ludzi w Scoutach (lekkich) pancerzach i jednego Mobile Point Basea. Aby nie został przez pomyłkę rozstrzelany nadał komunikat radiowy że zbliża się, i aby wyłączyli działka. Otrzymał pozytywną odpowiedź i popędził co sił w stronę zbawicieli, był bezpieczny... (na razie).
Gdy zbliżył się jeden z nich wysunął się na przód.
Podszedł z powrotem do Valka i rzekł:
Valk i Bard wlecieli na dach Jericha i ruszyli w stronę bazy Valka.
Rozdział 3
Droga mijała szybko i bez żadnych przeszkód. Bard po wysłuchaniu szczegółowej opowieści Valka zdał raport do centrum dowodzenia. Już w oddali można było dostrzec anteny bunkry.
Gdy dojechali na miejsce Valk podskoczył z przerażenia, całe wejście do bunkra było wypalona od jakiegoś potężnego wybuchu. W bazie panowała ciemność, generatory najwyraźniej nie działały. Valk obawiał się najgorszego. Już w pierwszym korytarzu bazy widać było znaki walki a miejscami krew. Bard podążał tuż za Valkiem. Baza była opuszczona i kompletnie zniszczona. Valk wszedł do sali konferencyjnej w której parę godzin temu został odprawiony. Padł na kolana gdy zobacz stertę ciał w czerwonych pancerzach przyprawioną czerwono-czarną krwią. Na stole leżały kawałki tortu, Valkowi udało się odczytać napis na jednym kawałku tortu „Dla Valka z okazji rozpoczęcia służby” – to dobiło Valka, jego koledzy z batalionu zrobili mu przyjęcie, a teraz wszyscy nie żyją.
Valk wszedł na podest stacji i otoczyła go niebieska smuga która w mgnieniu oka zmieniła jego pancerz i arsenał na Juggernaut (ciężki).
Straf momentalnie poderwał się na nogi i nie zmieniając pancerza wszedł za Valkiem do bunkra znikając w otchłaniach ciemności.
Rozdział 4
Szli przez bunkier bez słowa. Na twarzy Strafa rysowało się przerażenie na widok tylu ciał tonących w czerwieni krwi. Nagle Valk zauważył ruch w końcu korytarza, skinięciem głowy oznajmił aby Straf się schował, i ten to uczynił. Valk wyjął Plasma Rifle i ruszył przez korytarz. Schował się za rogiem, następnie brawurowo wyskoczył celując w obiekt ruchu. Już miał nacisnąć spust gdy dojrzał swego przyjaciela leżącego pod ścianą i machającego rękom. Valk szybko podbiegł do niego i wyciągnął go spod ciał i pancerzy poległych wojowników.Dziękował „Wielkiemu Wilkowi” że nie zmienił pancerza na Juggernaut.
Valk tym czasem starał się wynieść przyjaciela na świeże powietrze co nie było łatwe ponieważ miał on pancerz Assault. Przeniósł go pół drogi gdy nadbiegł Straf z Repair Kitem. Valk szybko założył czerwony plecak i zaczął regenerować pancerz przyjaciela. Gdy Valk skończył Brad natychmiast odzyskał przytomność i rześkość umysłu, system podtrzymywania życia działał teraz na pełnych obrotach.
Valk zupełnie zapomniał o całej masakrze i o jej sprawcy, zaślepiony szczęściem że jego przyjaciel żyje wyszli wszyscy z bunkra.
Ledwo wyszli gdy nagle do uszu Valka dobiegły strzały dochodzące z bunkra.Następnie obaj opuścili bunkier.
Valk wszedł z powrotem do bunkra i zaczekał aż jego oczy przyzwyczają się do ciemności, po chwili ruszył dalej.
Nagle jakieś dziwne głosy doszły jego uszu, jakby majaki które odbijały się echem po całym bunkrze. Valk podskoczył ze strachu, żałował że poszedł sam. Nie mógł zlokalizować źródła dźwięków. Zdrowy rozsądek kazał mu zawrócić, lecz ciekawość pchała go dalej. Valk wyjął spinofusera i posuwał się dalej. Nagle za rogiem coś stuknęło, Valk odruchowo nacisnął spust i zza rogu wylała się kałuża krwi i szczątki rozkładających się ciał. Valk podszedł bliżej z obrzydzeniem patrząc na szczątki, czuł że żołądek podchodzi mu do gardła. Dźwięki ucichły aby znowu stać się coraz głośniejsze. Valk nie mógł tego już znieść. Pobiegł przed siebie aż dotarł do centrum dowodzenia. Dźwięki ponownie ucichły.
Nagle zza drzwi dobiegły go strzały z karabinu. Wpadł w drzwi i zobaczył jak wojownik jest rozrywany na strzępy przez...powietrze. Valk szybko wybiegł przerażony i zatrzasnął za sobą drzwi. Szybko udał się ku wyjściu, w połowie drogi usłyszał dźwięk łamania i wyginania stali – prawdopodobnie drzwi. Valk zamknął za sobą grodzie pół metrowymi tytanowymi drzwiami. Szybko wybiegł na zewnątrz, ale ku jego zdziwieniu oprócz pojazdu MPB nie było tu nikogo, ani Brada, ani Strafa i Barda. żadnych oznak walki, kompletnie nic...
Valk nie zastanawiając się uzbroił się w ładunek wybuchowy Setchel Charge i popędził w otchłanie bunkra. Podbiegł do wcześniej zamkniętego grodzia uzbroił ładunek i położył przy tytanowych drzwiach. Nie chciał ich wysadzić bo i tak ten ładunek nie dał by rady, miał na celu zasypać wyjście aby to „coś” nigdy się stąd nie wydostało. Valk odwrócił się i już miał odchodzić gdy nagle rozległy się silne uderzenia w tytan. Gdy się odwrócił ujrzał że tytanowe drzwi się wyginają !!! Czym prędzej pośpieszył do wyjścia. Gdy tylko wbiegł na powietrze, wcisnął guzik detonatora.
Rozległ się huk...ściana dymu i kurzu przewróciła stojącego tuż przy wyjściu Valk. Cały bunkier poległ w gruzach a góra w którą był wbudowany zsunęła się kryjąc wszystko co zawierał bunkier.
Rozdział 5
Gdy opadł kurz Valk rozejrzał się, ku jego zdziwieniu nie było ani śladu po jego sprzymierzeńcach – tak jakby zapadli się po ziemię. Valk nie zwlekając wyruszył na poszukiwanie ich lub jakiegoś śladu, śladu który mógłby pomóc mu w ich odnalezieniu. Przeszukał radarem cały rejon w promieniu 50 mil, objechał cały bunkier MPB zataczając coraz większe kręgi...na próżno. Nic nie znalazł. Przez chwilę przeszło mu przez głowę że mogli go opuścić słysząc ten wybuch, ale Brad nigdy by się na to nie zgodził, a poza tym wzięli by ze sobą MPB.
- Gdzie oni są – powiedział do siebie Valk. Po tych słowach postanowił się oddalić od bunkra.
Jechał już pół godziny, ale nadal nie zaprzestawał poszukiwań, bo wiedział że Brad by szukał go aż do skutku. Jechał w stronę Głównego Centrum Dowodzenia na tej planecie. Radar pracował na maksymalnym zasięgu.
Nagle radar wykrył jeden obiekt w odległości dwóch mil od MPB. Valk z nadzieją że to jego przyjaciel gwałtownie przyspieszył. Wykorzystał całą energię pojazdu na zwiększenie prędkości, teraz gdy pola osłonne nie miały napięcia pojazd był bezbronny, ale on o tym ni myślał.
Valk już był bardzo blisko obiektu, w dali dojrzał jakąś postać która ku zdziwieniu Valka nie wyglądała na żołnierza któregoś ze szczepów. Gdy podjechał bliżej zorientował się że to żołnierz BioDerms. Natychmiast uzbroił pojazd i powoli się zbliżał do mutanta aby znalazł się w zasięgu rakiet. Zdziwił się gdy rakiety nie namierzyły celu i co za tym idzie nie wystrzeliły. Valk wysiadł z MPB i ostrożnie zbliżył się do stojącego tyłem mutanta. Czuł jak serce waliło mu pod pancerzem – niczym młot. Powoli stawiał krok za krokiem, gdy podszedł bliżej krzyknął: - Hej ty ! Odwróć się z rękami w górze – BioDerm ani drgnął, co Valka bardzo zdziwiło. Gdy podszedł bliżej, BioDerm padł na ziemię z hukiem. Valk ujrzał przód mutanta, był cały we krwi, nie miał wnętrzności a jego głowa zwisała bezwładnie.
Valk szybko się cofnął, zaczął biec w stronę MPB. Gdy nagle uderzył w coś i się przewrócił. Szybko wstał (był w pancerzu Scout) i znowu próbował pobiec, znowu uderzył w ścianę powietrza. Valk przypomniał sobie to co widział na posterunku i zamarł. Nagle usłyszał donośny, hrypowaty ryk. Cofnął się na czworaka a następnie włączył JetPacka i próbował przelecieć nad tym czymś. Gdy przyglądał się temu z góry zauważył jakieś słabe zarysy, to coś było potężne i zdeformowane. Pośpiesznie wsiadł w MPB i odpalił go. Nagle na ziemi w pobliżu MPB ujrzał wgniatającą się ziemi pod naciskiem wielkich stóp. Valk nie miał zamiaru się przekonać co lub kto to był, więc ruszył na pełnym gazie. Valk odetchnął, po chwili usłyszał jakieś głośne huki. Gdy się obejrzał zobacz że to „coś” wciąż go goni... i dogania go. Valk nie mógł już szybciej jechać, a to coś wciąż nie dawało za wygraną.
Do bazy pozostało około 30 mil, nie miał szans dojść tam na piechotę.
Nagle na radarze zobaczył mnóstwo obiektów
Obiekty zbliżały się dosyć szybko, to coś też... Nagle pojazd stanął jak wryty. Valk wyleciał przez kokpit spadł na ziemię. Na tyle pojazdu widoczne były ślady olbrzymich trzy palczastych rąk. Mutant zatrzymał potężny pojazd własnymi rękami. Valk nie owijając w bawełnę otworzył ogień z chainguna. Widział jak pociski z blaskiem odbijają się od powietrza. To nic nie dawało więc szybko pozbierał się i zaczął biec przed siebie, ile sił w nogach. Jeszcze po uderzeniu w kokpit głową nie doszedł do siebie, biegł cały oszołomiony. Bał się że lada moment może stracić przytomność, zbierało mu się na wymioty. Nagle upadł na ziemię, nic nie słyszał, wzrok zaczął go zawodzić. Wiedział że potwór jest tuż za nim, nagle przed sobą ujrzał jakieś czerwone punkciki – jak krew. Upadł...zrobiło mu się ciemno przed oczami i stracił przytomność.
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem opowiadania jest [FPP]Icea
-------------------------------------- Author: kag Last modified: 02·12·2001 - 03:01
: PRINT
|
|